Podczas wywiadu z Mattem Armendarizem rozmawialiśmy między innymi o tym, by ćwiczyć fotografię na co dzień. By nie bać się fotografować to, co niezbyt ładne, nieoczywiste, lub – cóż tu kryć – trudniejsze do fotografowania. Ja postanowiłam wyjść z mojej strefy komfortu – jasnych zdjęć na białym tle i spróbować pobawić się fotografią ciemniejszą, z mocno zbudowanym klimatem. Pokazywanie jedzenia w ten sposób nie jest niczym nowym – robili to choćby flamandzcy malarze w XVII w. Nie jest to też łatwe, ale właśnie o to chodziło 🙂

Takie „klimatyczne” zdjęcia powstały choćby przy okazji wpisów o lodach kawowych czy pasteis de nata. Teraz poszłam o krok dalej i tak powstała (powstaje?) seria pt ‚portrety owoców’.

fotografia kulinarna - wisnie

 

Ważne są tu oczywiście tło, dodatki ale też ustawienia aparatu. Z  mojego doświadczenia aparaty są teraz tak ‚mądre’ i podejmujące decyzje za nas, że zrobienie takiego zdjęcia jest możliwe właściwie wyłącznie na ustawieniach manualnych.  W przeciwnym wypadku aparat uzna je za niedoświetlone i albo będzie zwiększał czas naświetlenia, albo podniesie drastycznie ISO albo na zdjęciu będą widoczne tylko jasne punkty (na zdj. powyżej byłyby to bliki na wiśniach). Robiłam je na niskim ISO, czasie 1/50 i przesłonie f3.5 (stąd dość mała głębia osstrości) – ustawienia te przy świetle zastanym w/g aparatu dawały mocno niedoświetlone zdjęcie – i o ten efekt chodziło (choć oczywiście w granicach rozsądku). Przy tego typu zdjęciach bardzo ułatwia dalszą pracę robienie zdjęć w formacie RAW. Jeśli z jakichś powodów boicie się RAWów, to bardzo zachęcam żeby spróbować przy okazji takich eksperymentów.

fotografia kulinarna: sliwki

Mając taką podstawę, możemy pokusić się o odpowiedni post-processing czyli obróbkę w programie graficznym. Jak zawsze – obróbka to tylko dodatek do poprawnie wykonanego zdjęcia. Nie może być ani prześwietlone ani zbytnio niedoświetlone i powinno być zrobione zgodnie z wszelkimi podstawowymi regułami fotografii (typu trójpodział czy zasada trójkąta oraz kilka innych, typowych w tym przypadku dla fotografii kulinarnej). Wiem z Waszych maili, że obróbka to jest coś, czego się boicie. A zupełnie niepotrzebnie bo to świetna zabawa! Trochę właśnie jak malarstwo ale w formie cyfrowej i na bazie zdjęcia jako szkicu.

Na przykładzie innego zdjęcia z cyklu ‚portrety owoców’ pokażę kilka etapów takiej obróbki.

sliwki_1

Po lewej zdjęcie prosto z aparatu czyli po konwersji RAWa na JPGa, właściwie bez żadnych poprawek. Po prawej po poprawce temperatury bo zależało mi na wyciągnięciu niebieskich i fioletowych odcieni i po wyostrzeniu. I takie zdjęcie jak mogłoby już znaleźć się na blogu ale to nie jest ten nastrój, o jaki mi chodziło.

sliwki_2

Dalszym krokiem było dodanie „patyny” czyli zbrązowienie i lekkie zamglenie zdjęcia – głównie po to by je postarzyć. Tu już w powiększeniu można się zastanawiać czy to zdjęcie czy może jednak obraz. Kolorystyka też jest bliższa tym starym obrazom, które wciąż miałam w głowie jako punkt odniesienia. Ostatnim krokiem było dodanie tekstury i lekkiej winiety by dodać efektu 3D – tutaj złudzenie malarstwa jest ciut większe, prawda? 🙂

fotografia kulinarna: sliwki

 

Jeśli macie pytania dotyczące obróbki zdjęć – piszcie w komentarzach 🙂

PS. Więcej moich zdjęć (głównie podróżniczych) znajdziecie tutaj