Piekę to ciasto od lat bo bez niego lato jest nieważne. Dawno temu przepis na nie podała bayaderka, i od tamtego czasu je piekę – co roku, w czerwcu, kiedy tylko pojawi się rabarbar i truskawki – to właśnie ciasto jest jak chorągiewka, która mówi ‚nadeszło lato!’. Jest jak celebracja, bo piekę je tylko raz – następne będzie za rok… Faktycznie nim celebrujemy – w przeciwieństwie do innych ciast, nie znika w ciągu godziny… przez kilka dni jemy po kawałku, wchłaniając te niesamowitą mieszankę smaków i faktur. Kruche ciasto, na nim słodko-kwaśna mieszanka owoców zanurzona w aksamitnym sosie, z wyczuwalnymi kawałkami tych owoców, a na wierzchu delikatna, mięciutka pianka. Niebo w gębie!

Trzeba sobie na nie zarezerwować ok 1,5 godziny ale warto! A zapach, którym wypełnia się dom podczas pieczenia… jakby ktoś smażył najpyszniejszy dżem świata! 🙂

Ciasto rabarbarowo-truskawkowe z pianką

– 2 łyżki cukru pudru
– 1,5 szklanki mąki
– 100g masła

– 4 szklanki rabarbaru
– 1 szklanka truskawek (pokrojonych)
– 5 żółtek
– 1 szklanka cukru
– 1 małe opakowanie śmietanki 30%
– 1/4 szklanki mąki

– 5 białek
– 1/2 szklanki cukru

Rabarbar i truskawki kroimy na drobne kawałki – te proporcje można zmieniać – im więcej rabarbaru tym bardziej kwaskowate, dla dzieci czasem odwracam proporcje tj 4 szklanki truskawek + 1 szklanka rabarbaru.

Cukier puder, masło i mąkę siekamy (może być w malakserze) aż utworzą się okruszki – wysypujemy je wtedy na blachę (dość sporą – u mnie 32x23cm) i ugniatamy by stworzyć spód. Tak przygotowaną blaszkę wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180C na 10 minut, do zezłocenia ciasta.

W czasie kiedy podpieka się spód wsypujemy do dość dużej miski cukier, mąkę i szczyptę soli. W oddzielnym naczyniu mieszamy żółtka i śmietankę na jednolitą masę, a następnie dolewamy ją do suchych składników. Mieszamy, a następnie dosypujemy pokrojone i owoce  – całość po ponownym przemieszaniu wysypujemy na podpieczony spód.

Tak przygotowane ciasto wstawiamy z powrotem do piekarnika na ok 60 minut – po tym czasie, po otwarciu piekarnika powinno być widać, że masa zgęstniała i jest dość ‚stała’, zależy to od soczystości owoców więc czasem trwa ciut dłużej (ostatnio piekłam 70 minut).

Przygotowujemy piankę – najpierw ubijamy pianę z białek z odrobiną soli na sztywną masę, potem stopniowo dosypujemy cukier i ubijamy dalej aż masa zrobi się szklista i lekko ciągnąca – wtedy wylewamy ją na ciasto i blacha wraca do piekarnika na 10-15 minut, aż wierzch będzie złoty. Piana może podczas pieczenia znacznie urosnąć, a potem opaść – nie należy się tym zupełnie przejmować 🙂

Najbardziej lubię je schłodzone…