Obiecałam coś extra do lutowej tapety na pulpit i to będzie przepis na ciasteczka, które na tej tapecie można zobaczyć.
Powiedzmy to sobie szczerze – nie są to typowe ciasteczka Linzera ale jak dla mnie są wystarczająco blisko. Nie znajdzie się tu ani mielonych migdałów ani tym bardziej orzechów bo ciasteczka mają iść w świat z okazji Walentynek, a ja obawiałam się reakcji alergicznych. Zapewniam, że i bez tego są wyśmienite – szczególnie na następny dzień!

Ciasteczka od serca
– 3 jajka
– 1 szklanka cukru
– 1 kostka masła
– 1 łyżeczka proszku do pieczenia
– 4 szklanki mąki
– dżem malinowy



Jajka utrzeć z cukrem do białości, a następnie dodać masło (miękkie) i ucierać jeszcze 5 minut. Stopniowo dodawać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia aż ciasto nabierze konsystencji plasteliny. Zawinąć kulę ciasta folią spożywczą i włożyć do lodówki na minimum 3 godziny.

Ciasto rozwałkować na grubość ok 3-4mm (jeśli się lepi to podsypać mąką) i wycinać ciasteczka – połowę okrągłych, a drugą połowę z wyciętym wzorkiem.



Układamy je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i wkładamy do pieca nagrzanego do 180C na 10 minut. Po wyciągnięciu zostawiamy je do przestygnięcia ok 20 minut. Po tym czasie smarujemy ciasteczka bez dziurki dżemem malinowym. Klasyczne ciasteczka Linzera są posypane cukrem pudrem – jeśli wybieramy tę opcje należy partię ciasteczek z wyciętym wzorem posypać cukrem, a następnie nałożyć na te z dżemem.



Proces smarowania dżemem radzę odłożyć na późny wieczór – wtedy ciasteczka do rana nabiorą miękkości, a wtedy są zdecydowanie najlepsze!
Myślę, że nawet dla tych, którzy nie przepadają za Walentynkami, ten dzień może być idealnym pretekstem żeby takie ciasteczka upiec 🙂