Są miękkie i puszyste – do tego smaku dodajemy ciepłe, kokosowe mleko, które sprawia, że bułeczki są delikatne, słodkie i cudnie mleczne. Najlepiej sprawdzają sie kiedy spotyka się rodzina lub przyjaciele w większym gronie, a na stół wjeżdża blaszka takich cudnych krągłych bułeczek – do odrywania, mlaskania, popijania kakao i oblizywania palców. Lubię je ciepłe, prosto z pieca w deszczowe popołudnia lub wstawione na chwilę do piekarnika i jedzone na śniadanie z aromatyczną kawą. Ciekawe, że choć przepis jest z egzotycznych rejonów świata (co tłumaczy niejako kwestię mleka kokosowego) to w naszym chłodnym klimacie, szczególnie w jesienne i zimowe dni zdają egzamin na szóstkę!
Pani Popo
– 3 szklanki mąki (ok 0,5kg)
– 8g drożdży instant
– 1 szklanka mleka
– 2 łyżeczki masła
– 1 łyżka cukru
na polewę:
– 1/2 – 1 puszka mleka kokosowego
– 1/2 szklanki cukru
(przepis K. Suaava McDonald)
Mleko, masło, cukier i szczyptę soli podgrzać lekko w małym rondelku aż masło się rozpuści. Do misy miksera wsypać 1,5 szklanki mąki i drożdże – wymieszać. Dodać podgrzane (nie gorące!) mleko z dodatkami i mieszać na wolnych obrotach. Cały czas mieszając dosypać resztę mąki. Wyrabiać aż uzyskamy plastyczne, gładkie ciasto (ok 6-8 minut). Miskę przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na ok 45 minut (do podwojenia objętości)
Po tym czasie ciasto odgazować i uformować małe kulki (u mnie 9 szt.) układając je w nasmarowanej tłuszczem formie. Tak przygotowane bułeczki zostawić do ponownego wyrośnięcia na kolejne 20 minut.
Formę zabezpieczyć folią aluminiową (nie powinno się nic dziać ale ja owijam, tak na wszelki wypadek). Mleko kokosowe wymieszać z cukrem – idealne w/g mnie proporcje to 1/2 puszki mleka + 1/4 szklanki cukru, ale jeśli ktoś lubi słodkie wypieki to można dać 1/2 szkl. cukru, a jeśli ktoś lubi bardzo kokosowe smaki to można spokojnie piec dodając całą puszkę mleka. Bułeczki wchłoną mleko podczas pieczenia (a przynajmniej jego część), co daje im ten charakterystyczny smak.
Przygotowane bułeczki polewamy mlekiem kokosowym i wstawiamy formę do piekarnika nagrzanego do 175C – piec ok. 20 minut (nie powinny być bardzo brązowe na wierzchu)
PS. Zapraszam na bluespoonowy instagram oraz do wzięcia udziału w zabawie – do wygrania książka!
narobiłaś mi takiego apetytu 🙂 Uwielbiam piec bułeczki, ale z braku czasu robię to zawsze w weekendy, a tu dopiero poniedziałek!
Czy te bułeczki to takie drożdżówki, czy bardziej bułeczki np do dżemu?
Są mleczne więc można jeść je same, natomiast mają taki kształt, że można je spokojnie przekroić i jeść z dżemem 🙂
co to znaczy „odgazować ciasto”?
Po prostu „dać mu w zęby” czyli uderzyć pięścią tak, by uwolnić gaz, który wytworzył się z fermentacji drożdży 🙂
A ja chętnie zjadłabym na śniadanie taką bułeczkę!
Trzeba upiec wieczorem, będą na rano! 🙂
Takie cudownie mięciutkie i pachnące, idealne po prostu 🙂
@bluespoon: aaaa, nie wiedziałam, że tak się robi! 😉
To najfajniejsza część pracy z drożdżowym 😉
cudna nazwa:)
Spoglądając na same zdjęcia czuje zapach tychj bułek 🙂 Idealne na śniadanie 🙂
A pieczone z termoobiegiem czy bez? Bo moje wyszły nieco ‚podmoknięte’ od spodu, co co prawda wcale mi nie przeszkadza, ale na twoich nie widzę tego efektu 😉
Ja piekę z termoobiegiem. W jakiej ilości mleka były pieczone? To ile wchłoną mleka zależy czy użyjemy 1/2 puszki czy całej no i jaka jakość mąki. U mnie też podmoknięte były (piekłam z całą puszką mleka) ale w/g mnie dodawało im to uroku.
1/2 puszki, i pieczone bez termoobiegu ok. 25 minut. No ale rzeczywiście na moich zdjęciach też tego za bardzo nie widać. No i tak jak napisałam, mi też to się nawet podobało, tylko nie wiedziałam co odpowiedzieć mamie na pytanie: ‚czy tak powinno być?’ 😉
Powinno 🙂
A może byłoby lepiej, aby mleczko kokosowe dodać do ciasta, a nie polewać bułeczki. Ja też upiekłam, też wyszły podmoknięte i uważam, że to psuje efekt. A tak ogólnie smakowo są przepyszne. Proszę o radę. 🙂
One są takie podmokłe – taki ich urok. Jeśli to komuś przeszkadza może dodać mniej mleka kokosowego na polewę.
zapomniałam napisać – zrobiłam i były bossskie! i pomimo, że ostrożnie podchodzę do drożdżowego, bo często mi nie wyrastam tym razem wszystko się udało 🙂 a ich nazwa <3