Pora zacząć już na całego etap II wakacyjnego konkursu.
W ciągu następnych tygodni wybiorę, przygotuję i pokażę na blogu 13 przepisów, które zostały zgłoszone do konkursu. A potem Wy zdecydujecie komu należy się nagroda!

Bez dalszych, zbędnych wstępów przepis nr 1 nadesłany przez Marcysię:

Drożdżówki z serem

– 0,5 kilograma mąki (troszkę więcej można sypnąć)
– 1/4 opakowania drożdży (ok 3 dag)
– szklanka mleka
– 1/4 szklanki oleju
– 0,5 szklanki cukru
– szczypta soli
– pół opakowania cukru wanilinowego
– 1 jajko ( żółtko, do ciasta, białko – na później do posmarowania)
– budyń przygotowany w/g przepisu na opakowaniu (ja robię z mniejszej ilości mleka żeby był gęstszy – bluespoon)

Drożdże rozrobić (tak żeby miało konsystencję śmietany) z łyżeczką cukru i łyżką mąki i niewielką ilością mleka (ciepłego) wszystko wymieszać w wysokiej szklance, i odłożyć do wyrośnięcia.. (ja stosuję swój sprawdzony sposób odkładania do wyrośnięcia na klapę otwartego rozgrzanego piekarnika). Rozczyn powinien zwiększyć (w czasie 10-15 minut) swoją objętość do czterech razy.

 

Z zaczynu i pozostałych składników (oprócz białka) wyrobić ciasto aż będzie gładkie. Zostawić do wyrośnięcia aż podwoi swoją objętość (ok 40 minut)
Ciasto wyłożyć na stolnicę podsypaną mąką i formować bułeczki.
Marcysia proponuje żeby sposób z wykrawaniem dwóch kółek i nakładaniem ich na siebie (górne kółko ma na środku wycięte kółko, a dolne smarujemy budyniem lub dżemem) ale ja zrobiłam według swojego sposobu: formuję kulki, spłaszczam w dłoniach a następnie za pomocą szklanki robię w nich zagłębienie, w które nakładam ostudzony budyń (tym razem kilka zrobiłam z konfiturą z wiśni).

 

Przygotowane drożdzówki ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i za pomocą silikonowego pędzelka posmarować rozkłóconym białkiem.
Marcysia wierzch posypuje jeszcze kruszonką – ja sobie darowałam.
Odstawić je jeszcze na 10-15 minut a następnie włożyć do rozgrzanego do 220C piekarnika i piec 10-15 minut (do zrumienienia)

Nie muszę chyba dodawać, że najpyszniejsze są jeszcze ciepłe? 🙂

PS. Zachwycam się wczesnojesiennymi wrzosami – czyż nie są piękne?