Czy możemy uznać lipiec za niebyły? Serio, ręce opadają… Jedyny plus tej pogody jest taki, że – jak nigdy – mogę spędzać dużo czasu w kuchni.
W „normalne” lato jest za gorąco żeby stać przy garach i na przykład smażyc konfitury. Albo galaretkę z porzeczek. A w tym roku… proszę bardzo!

Trochę drylowania, a potem trzy dni dom wypełniony takim zapachem, że niedługo na sama myśl będę się ślinić jak pies Pawłowa.
Nigdy bym nie przypuszczała, że z konfiturami taka prosta sprawa jest – owszem, trzy dni, ale po 5 minut raptem!
A smakują jeszcze lepiej niż wyglądają! Nie wiem tylko czy założenia typu „będą idealne do herbaty zimą” to nie mrzonki bo – come on – czy one dotrwają do zimy?!

Konfitura wiśniowa
– 1kg wiśni
– 0,5 szklanki wody
– 0,8 kg cukru

Dzień 1: Wiśnie wydrylować i odsączyć. Wodę zagotować w dużym garnku. Do wrzątku porcjami wrzucać cukier i mieszać aż do całkowitego rozpuszczenia. Do syropu wrzucać partiami wiśnie. Zaczekać aż całość się zagotuje i zostawić na małym ogniu przez 5 minut. Odstawić.

Dzień 2: Zagotować i zostawić na 5 minut na ogniu, od czasu do czasu delikatnie mieszając. Odstawić.

Dzień 3: Zagotować i zostawić na ogniu przez 30 minut, mieszając parę razy. Wiśnie powinny zrobić się szkliste, a całość dość gęsta – wtedy przekładać (uwaga! cholernie gorące!) do przygotowanych, wyparzonych słoików. Dobrze zakręcić i postawić do góry dnem.

Tradycyjnie, w związku z początkiem nowego miesiąca mam dla Was  nową tapetkę na pulpit. Zastanawiałam się co jest dla mnie najważniejsze w sierpniu w sensie kulinarnym i nijak nie chciało wyjść inaczej – pomidory! Uwielbiam!

Tapeta do ściągnięcia tutaj.

Free desktop wallpaper with August 2011 calendar can be downloaded from here