Dziś dzień św. Łucji – ważne szwedzkie (choć właściwie skandynawskie bo obchodzi się je też w innych krajach) święto, które przynosi nadzieję, że zima kiedyś się skończy. Kiedyś uważano, że od tego dnia w roku noce znów zaczynają być coraz krótsze. Dziś tradycyjnie je się bułki z szafranem i rodzynkami ale o nich innym razem. Dziś u nas inny szwedzki smakołyk – chciałoby się powiedzieć „klasyka gatunku” bo to jedne z ciastek zaliczanych do słynnego ‚sju sorters kakor’ czyli jednego z 7 rodzajów ciastek, które powinny znaleźć się na świątecznym stole.

Powiem szczerze, że dla mnie te ciastka są mało świąteczne ale niech żyje prostota! Robi się je tak szybko, że można je „machnąć” w przerwie na reklamy – i całe szczęście, bo czasem mam wrażenie, że znikają jeszcze szybciej. Można je zrobić jak goście pukają już niemalże do drzwi, albo jak ktoś dzwoni i mówi ‚wstaw wodę na herbatę, bo strasznie zmarzłem’. Na powrót z jazdy na sanek, na zmarznięte ręce po Pasterce, do spakowania z termosem kakao na kulig, do chrupania pod kocem w niedzielne, mroźne popołudnie. Chrupania – to słowo klucz. Są chrupkie, choć w środku powinny być lekko ciągnące i… karmelowe 🙂 Zdecydowanie w mojej ciasteczkowej top10. I cóż, że ze Szwecji 😉

Kolakakor – szwedzkie karmelowe ciasteczka

– 200g masła (w temp. pokojowej)
– 200g cukru (najlepiej brązowego)
– 300g mąki
– 1 łyżka golden syrupu*
– 1 łyżeczka sody oczyszczonej

* – w przypadku braku można zastąpić łyżką miodu (płynnego)

Masło utrzeć z cukrem mikserem na białą masę. Dodać syrop i mąkę wymieszaną z sodą. Mieszać aż otrzymamy jednolitą masę (może być lekko „okruszkowata”).

Masę podzielić na 4 części – z każdej z nich wykulać rulonik o takiej długości, o jakiej mamy blaszkę do pieczenia. Ruloniki ułożyć równolegle na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i delikatnie spłaszczyć palcami – utworzy się charakterystyczny wzorek.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do 175C i piec 15-18 minut – do zezłocenia.

Po tym czasie wyjąć je z pieca ale zostawić na blaszce – będą miały bardzo delikatną formę, niemalże jak suflet i ostrym nożem pokroić je ukos na paski. Blaszke wsunąć z powrotem do piekarnika (już wyłączonego) i zostawić do wystygnięcia. Stygnąc stwardnieją i zrobią się chrrrrrupiące! 🙂

Można je dość długo przechowywać w szczelnym pojemniku choć według mnie to teoria, której nikt nie udowodnił 🙂