Ci, którzy śledzą facebookowy profil Blue spoon wiedzą, że zrobienie zdjęć do tego przepisu stało pod dużym znakiem zapytania. Dlaczego? A dlatego, że zrobiłam ten błąd i poprosiłam o pomoc przy pieczeniu. Już w trakcie przygotowywania ciasta okazało się, że jest ona… jadalna bez pieczenia. Co nie jest wielkim zaskoczeniem – większość mas, z których robi się ciasto jest jadalna na surowo. Nie każda jest jednak bardzo smaczna – a ta zdecydowanie jest. Od razu przypomniało mi się ostatnie pieczenie sernika – to znaczy ostatnie, kiedy w domu był ktoś poza mną. Pytanie ‚czy naprawdę musimy to wkładać do piekarnika??’ padło tyle razy, że postanowiłam sobie, że następnym razem wyekspediuję całą rodzinę choćby na Księżyc kiedy będę chciała upiec sernik. I tej zasady się trzymam. Zdaje się, że przy tym przepisie powinno być podobnie 🙂 A po upieczeniu (a zapach jest przepiękny) odbyła się prawdziwa „wojna o ogień”, a ja musiałam uciekać z porcją, którą odłożyłam do fotografowania. Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała z nimi się kryć bo przy drobnych modyfikacjach to, poza walorami smakowymi, całkiem zdrowe ciastka 🙂 A ja lubię takie piec, i wkładać je do torb, torebek i plecaczków na drugie śniadanie.

I tym przydługim wstepem przedstawiam Wam konkursowy przepis nr 4 nadesłany przez Pati (a poprzednie przepisy można znaleźć tutaj)

Ciasteczka a la Pieguski

 

1 kostka miękkiego masła
1 szklanka cukru (u mnie brązowego – bluespoon)
1 jajko
2,5 szklanki mąki (u mnie pełnoziarnistej – bluespoon)
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki sody
1,5 tabliczki gorzkiej czekolady (u mnie groszki czekoladowe – bluespoon)
1 szklanka orzechów włoskich

 

Czekoladę pokroić w kostkę, orzechy posiekać, ale dość grubo.
Masło utrzeć z cukrem, dodać jajko i wymieszać. Dodać mąkę, sodę, sól i dokładnie wymieszać (można zmiksować).
Do masy dodać orzechy i czekoladę (można podzielić i jedne zrobić z orzechami, a drugie z czekoladą).
Piekarnik rozgrzać do temp. 200 stopni. Z masy robić małe kuleczki (wielkości orzecha włoskiego) i układać na blaszce, zachowując dość duże odstępy, ponieważ ciasteczka się „rozpłyną”. Piec 10-15 minut.

Można dodać też mak, rodzynki czy inne bakalie albo olejek do ciast – na co kto ma ochotę (ja dodałam rodzynki i olejek waniliowy – bluespoon).Ciastka wychodzą przepyszne, ale trzeba uważać by nie spiec ich za mocno, bo wtedy tracą cały urok 🙂

 

Przyznaję, że ja wolę spłaszczyć ciasteczka (ręką) przed ułożeniem ich na blaszce. Mam też wrażenie, że im mniejsze – tym lepsze.
Najlepsze zdecydowanie są ciepłe.